W październiku 2021 roku pojechałam z przyjaciółką w Karkonosze. Był to pierwszy raz w moim życiu, kiedy byłam w górach bez rodziców czy innych opiekunów. Same decydowałyśmy, co zobaczymy, kiedy i czy w ogóle. A także w jaki sposób tam dotrzemy. I w ten oto sposób stanęłyśmy przed dylematem: chcemy wejść na Śnieżkę, ale brak nam czasu i kondycji na długie i wymagające podejście.
Ostatecznie zdecydowałyśmy się na wjazd wyciągiem na Kopę i wycieczkę stamtąd na szczyt Śnieżki. Powstał zresztą na ten temat osobny wpis: zapraszam wszystkich zainteresowanych. Zamieściłam w nim informacje, które sama chciałabym przeczytać zebrane w jednym miejscu. Jednak dzisiaj nie o tym.
Pójście na łatwiznę?
Muszę przyznać, że długo wahałam się przed podjęciem decyzji o pokonaniu większości trasy wyciągiem. Miałam w głowie myśli o chodzeniu na skróty. O tym, że przecież jestem młoda, zdrowa. Że to po prostu nie będzie się liczyć. Bo wjadę sobie wygodnie, podejdę kawałek, porobię masę zdjęć i zjadę. Czy te zdjęcia będą miały jakąkolwiek wartość? Czy nie będzie mi głupio ich pokazywać, a potem mówić, że wcale nie weszłam na ten szczyt z samego dołu? Albo nie mówiąc nic, ale wiedząc, że ktoś może tak zakładać. Wyobrażałam sobie reakcję niektórych osób na tę informację.
A potem pomyślałam, że brak mi już siły na tak długie podejście, że będę zmęczona i obolała, a następnego dnia mam spędzić 6 godzin za kółkiem w drodze powrotnej. I że albo wyciąg, albo wcale. I że nigdy nie oceniłabym źle przyjaciółki, która chce wjechać wyciągiem.
Skąd te wszystkie myśli w mojej głowie?
Może stąd, że wiele się słyszy narzekania (zwłaszcza w internecie, a jakże) na tzw. “niedzielnych turystów”. Takich, co to przyjeżdżają nieprzygotowani w góry, pchają się na szlaki, robią tłum i nie umieją się zachować. A może stąd, że prawdziwe i wartościowe jest tylko to, co uzyskane z trudem i w pocie czoła. Że dbanie o własny komfort, siły i energię to pójście na łatwiznę i lenistwo.
Tak, nie lubię tłumów. Dlatego na wyjazd wybrałam przełom września i października. Ludzi jest mniej, ale i pogoda znacznie bardziej mi odpowiada i sprzyja aktywnemu wypoczynkowi (nie znoszę upałów!). Bo pójście na wycieczkę w góry, oddychanie górskim powietrzem i podziwianie widoków to coś, co jest dla każdego. Nieważne, dlaczego to robi, ile punktów doświadczenia nabił i czy wystarczająco zdaniem wyjadaczy.* Nie trzeba na to zasłużyć, nie trzeba mieć wielkich ambicji ani rozległej wiedzy.
Tylko to, co zdobyte w pocie czoła ma wartość?
Tak, wiele wartościowych rzeczy w życiu trzeba sobie wypracować i włożyć w to wysiłek. Rzeczywiście to, co zdobyte z trudem często docenia się bardziej. Ale dla jednego trudne będzie podejście na Śnieżkę zielonym szlakiem od strony czeskiej, dla innego – wejście czarnym szlakiem z Karpacza. A dla kogoś jeszcze innego, przejście z Kopy na sam szczyt Szlakiem Jubileuszowym okaże się wymagające. Lub nie – ale za to będzie mógł karmić zmysły i cieszyć się widokami, zamiast sapać i zerkać nerwowo na zegarek.
Każdemu wedle potrzeb i bez oceniania.
*Oczywiście nie mówię o sytuacjach gdy nie ma się odpowiedniego obuwia czy wybiera bardzo trudne trasy jako laik, bez przygotowania.